niedziela, 4 października 2009

jesiennie, nie melancholijnie

Za oknem wieje, pochmurno, więc zdecydowanie nie mam ochoty wystawiać nosa za drzwi. Pielęgnujemy zatem nasze zachcianki kulinarne. Na szczęście katar już mi mija i w końcu zaczęłam czuć zapachy. Z piekarnika właśnie wyszła pierwsza partia rogalików z wiśniami, Mi przygotowuje obiad, a w międzyczasie dojadamy tartę cebulową z wczorajszej kolacji.
Kupno wymarzonej "Klapsy albo konferencji" skłoniło mnie do wypróbowywania przepisów z tejże. Szkoda tylko, że moje kucharzenie odbywa się zazwyczaj zrywami, a częściej ze zwykłego lenistwa wolę pooglądać książki kucharskie niż coś upichcić.

Po roku wychodzenia pisma, kupiłam ponownie "Bluszcz" zachęcona ilością literek, które w nim się znajdują. Jakoś odrzuca mnie ostatnio od dłuższej prozy. Po przeczytaniu Andy Rottenberg wszystko inne wydaje mi się nudne. Ale to pewnie minie.

3 komentarze:

atram pisze...

wybierasz sie na "Julie&Julia"? tak a propos kucharzenia mi sie skojarzylo:)
pozdrawiam slonecznie i porywiscie:)

holka polka pisze...

pewnie tak. Lubię filmy o gotowaniu:) Podobało mi się "Życie od kuchni", ale ta europejska wersja, a nie z Zetą - Jones:)

Magoda pisze...

Jak na kulinarnego leniucha to bardzo apetyczne menu serwujesz.
Pozdrawiam Holko serdecznie!