środa, 21 października 2009

poniemieckości

Często spotykam się z pytaniem jak to jest nam mieszkać z rodzicami. Różnie to bywa, właściwie, to nie wtrącają się do naszego życia i względnie się dogadujemy. I naprawdę cudownie jest wrócić do domu, gdzie czeka na stole pyszny obiad. Może to rozleniwia, gotować lubię, ale czasem dobrze jest kiedy ktoś za nas się napracował i podsuwa pyszności pod nos:) Rodzice na szczęście mają domek letniskowy na Wielkopolsce, więc i tak gdyby to wszystko zliczyć połowę roku spędzają tam, a my mamy spokój.

W ramach poobiedniego i po-szkolnego relaksu idę zalegnąć z kawą i książką kucharską Pascala. Mediateka rządzi, przez co nie muszę już wydawać miliona złotych na książki kucharskie, a jedynie wypożyczyć je.
Potem odwiedziny dziadka i zdanie mu relacji z tego, jak to było na ateistycznym pogrzebie w Niemczech w towarzystwie czyjegoś wujka, który był agentem Stasi i donosił na własną córkę. Żeby nie było już tak ponuro, wizyty w Niemczech zawsze muszą skończyć się uzupełnieniem zapasu herbat (tym razem rabarbarowo- waniliowa i prowansalska- morela, miód i lawenda) oraz skrzyneczką Paulanera. Dlaczego świat jest tak niesprawiedliwy, że w Pl ten trunek kosztuje ok 6zł, a w Dojczlandzie poniżej 3??

Brak komentarzy: