czwartek, 19 listopada 2009

gar-kuchnia

W kwestii kulinarnej donoszę, że wczoraj znów mieliśmy okazję zasiąść do stołu, tym razem z teściami i jak zwykle dającym radę czerwonym Carlo Rossi. A wszystko dzięki Mi, który przyniósł do domu królika i podjął się stania za garami. Było pysznie!:)
Teściowa rozpieszcza mnie słoiczkami jej autorstwa, zawartości znaczy się. Tym razem do mojej kolekcji przybyły jabłka do szarlotki, gruszki z goździkami i chutney do mięsiw.
Leczę się z mojego uzależnienia do ładnie wydanych książek kucharskich i ostatnio chodzę do empiku, żeby tylko pooglądać sobie świąteczną Nigellę. I nawet mnie nie korci, żeby kupić.

Nad Dolnym śląskiem zawisły znów szare chmury. I jak tu rano z werwą wstawać?

4 komentarze:

zielone-buty pisze...

ja kupiłam Mężowi Nigelle Espresowo :)

holka polka pisze...

dostaliśmy na prezent ślubny pierwszą książkę Nigelli przetłumaczoną na polski i jakoś mi nie podeszła. Za to ekspresowo i na święta wydają się bardzo obiecujące:) i jak przepisy?

zielone-buty pisze...

Ze wstępnego przekartkowania wynika, że naprawdę łatwe. Ze wstępnego przejrzenia obrazków, że smakowite.

/my dostaliśmy "Gotujemy ze świętymi" (!) oraz "Pielęgnacja roślin doniczkowych" (!) :)

atram pisze...

te swiateczna kupie szwagierce pod choinke:) a ja saobie zycze albumy wnetrzarskie:)