środa, 9 grudnia 2009

dziwactwa

Zajadam się właśnie pyszną czekoladą z Lindt'a o smaku tiramisu i zastanawia mnie, czy to jest normalne, że trzymam ją w komodzie, w szufladzie na ręczniki. Wszystko zaczęło się od powroty z Niemiec, kiedy to dostałam o szwagierki miniaturki mojej ukochanej czekolady Ritter sport. Wpadłam na pomysł, że chowając je pod warstwą ręczników nie zjem ich wszystkich na raz. Pomysł okazał się o tyle skuteczny, że czekoladki wytrwały do dzisiaj, a w między czasie przybyło im więcej słodkości - Ferrero Rocher od męża, mikołaja znaczy się, czekolady Lindta i Wedla. Dobrobyt pod tym kątem niesamowity, a szuflada na ręczniki stanie się szufladą na czekoladę:)

Śmigam sobie już w nowych okularach i zaczął podobać mi się rytuał związany z wyciąganiem ich z etui i nakładaniem na nos przed czytaniem. Strasznie płytka jestem tak w gruncie rzeczy:)

4 komentarze:

Magoda pisze...

Widać, że nie jesteś nałogowcem - u mnie nawet szuflada czekolady nie chroni.
Życzę smacznego!

matylda_ab pisze...

Czekolada jest po to, by ją zjadać, a nie chować! hehe A okluary noszę od kilku lat i też je lubię. ;)

Justyna Hinz pisze...

Mnie nic nie powstrzyma przed zjedzeniem czekolady ;)

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Trafiłam tu przez Zacisze i czasem podczytuję. Dziś także komentuję, moze za sprawą czekolady Lindt, którą ostatnio tez podjadałam ;)

pozdrawiam cieplutko!