niedziela, 3 stycznia 2010

dorosłość jako początek umierania

Całe nasze 4- osobowe stado przeszło przeziębienie w okresie świątecznym, tylko ja się cieszyłam, że mnie nie wzięło. I teraz mam, zapchany nos i kaszel, przy którym wypluwam płuca. Mam nadzieję, że niebawem minie. Jutro wybieram się w końcu na aerobic i jakoś tak głupio z wodą lecącą z nosa się schylać :) Zadyszkę mam przy samym mówieniu, a co dopiero przy ćwiczeniach.

Wszystkie te świąteczne dni niesamowicie mnie wymęczyły. Całe to lenienie się, jedzenie i brak konstruktywnych zajęć. Podejrzewam jednak, że od jutra wszystko nabierze tempa. W końcu dopada mnie chyba tak zwana dorosłość na całego, firma przeszła całkowicie w nasze władanie i chyba należy zacząć się orientować o co chodzi w tych wszystkich rozliczeniach, zusach i płatnościach. Stach oblatuje mnie nieziemski...

Sylwester spędzony u kolegi we Wrocławiu również uważam za udany. Z czystej próżności miło było słuchać zachwytów nad moimi muffinami z malinami i białą czekoladą, które "są pyszne i wyglądają zupełnie jakby były kupne".

Przełom roku 2009/10 będzie mi się kojarzył z czerwonym barszczem. Kolegi mama nagotowała nam 5 litrów barszczu, który wchłonęliśmy w nowy rok, wczoraj było kolejne spotkanie rodzinne i ciocia oczywiście zaserwowała barszcz, a dzisiaj dla odmiany teściowa podała na obiad co? - barszcz :)

3 komentarze:

atram pisze...

na szczescie barszcz dobru jest:)
na muffiny to az mi slina pociekla: prosze o zdjecie i przepis:)
wszystkiego dobrego!

Miss Cinname pisze...

Dobry barszcz chętnie bym zjadła...;). A początkiem umierania są narodziny, więc spokojnie, masz to już za sobą!:)))

holka polka pisze...

atram - zdjęcia nie dam, bo już wszystkie zjedli. poza tym jak się naoglądam na flickrze ładnych zdjęć jedzeniowych, to każde moje zdj wydaje mi się beznadziejne. przepis dam jutro:)
Miss Cinname - tytuł notki zaczerpnęłam z piosenki hey'a, którego słuchałam w czasach durnych i chmurnych