wtorek, 28 września 2010

Dzień, który w zasadzie nie wniósł nic nowego do mojego życia. Wmawiam sobie, że to przez pogodę i padającą mżawkę przez cały czas.
Na szczęście byłam cały czas sama w domu i mogłam w spokoju snuć się po domu z małymi przerwami na biurowe prace, gotowanie obiadu i czytanie kserówek do mgr.
Poza tym zakopałam się pod kocem, nie wiedzieć kiedy, skończyłam drugi tom Larssona i zaczęłam trzeci. Książka wciąga niesamowicie. Podobnie miałam z Murakamim, ale po przeczytaniu wszystkich jego książek nadeszło zniechęcenie. Larssona zostało mi jeszcze ok. 700 stron i koniec z poznawaniem dorobku tego pisarza. Łudzę się, że Lackberg wypełni lukę:) I jeszcze "Erynie" Krajewskiego czekające w kolejce...

W zeszły weekend udało nam się pojechać na wycieczkę do Gliwic. Mieszane mam uczucia co do tego miasta. Z jednej strony pełno zielonych skwerów i zaniedbanych kamienic, ale jak dla mnie to miasto było jakieś takie niepokojące. Może to dlatego, że byliśmy świadkami dziwnych sytuacji/kłótni/przejawów agresji z udziałem pijanych ludzi.
Poznając różne Polskie miasta zawsze dochodzę do wniosku, że przez ukochany Wrocław jestem tak rozbisurmaniona, że każde inne miasto nie będzie w stanie mnie tak bardzo zachwycić. Z drugiej strony, mam wrażenie, że spodobałby mi się Toruń, Olsztyn i stare willowe dzielnice Sopotu. Muszę to kiedyś sprawdzić.

3 komentarze:

agata76 pisze...

A w Poznaniu bylas? Tez jest piekny:) Dla mnie to ulubione miasto. Mieszkalam w nim 9 lat.
Pozdrawiam:)

holka polka pisze...

byłam i też nawet mi się podobał,ale to wciąż nie Wrocław :) Nocowałam u koleżanki na Jeżycach ikamienice były piękne :)

atram pisze...

kochana, dokladnie to samo czytam:) przed wyjazdem do Poznania skonczylam IItom, jestem na 300str. ostatniego:) dlatego mnie w necie prawie nie ma:)
usciski:*