czwartek, 30 września 2010

słońce!

W końcu zobaczyłam niebieskie niebo, po raz pierwszy od soboty wyszło słońce i jakoś tak większej chęci do życia nabrałam.
Zaczynam się na siebie wkurzać, do napisania zostały mi dwa rozdziały teoretyczne, które bazują na książkach, a nie wgryzaniu się w fabułę powieści, a ja podchodzę do tego jak do jeża i idzie mi to strasznie opornie. A może wszystko bierze się stąd, że do deadline'u mam jeszcze kilka tygodni i stąd ten brak ciśnienia i motywacji?

Jutro pewnie poczuję żal, że studencka brać zasiada na wykładach, chodzi na piwo urywając się z zajęć i żyje kolokwiami i zaliczeniami, a za mną to już jest daleko.
Niby pocieszają mnie, że przecież mogę zacząć kolejne studia, ale to przecież nie będzie już to samo. Rozmemłana jestem, przynudzam niemiłosiernie i może powinnam zamilknąć :)

To ja już lepiej idę po koleżankę, wrócimy do domu po spacerze zmarznięte, zapalimy świeczki (wszakże to sezon) i napijemy się wina. Moje miasto nie oferuje zbyt wielu, a właściwie żadnych rozrywek, więc trzeba samemu je zorganizować.

3 komentarze:

Sara pisze...

Bardzo fajny plan, mam nadzieję, że się udał.

agata76 pisze...

Twoje miasto czyli Wolsztyn? Pytalam o to pare wpisow nizej, ale chyba nie zauwazylas... :) Pozdrawiam:)
A co do innych miast- u mnie jest dokladnie odwrotnie niz u Ciebie- Wroclaw to jednak nie Poznan;-) Tez kiedys mieszkalam na Jezycach- 3 lata cale.

holka polka pisze...

Saro - plan się udał i było miło :)
Agato- Wolsztyn to jest moje miasto mentalne:) moi rodzice mają tam od ponad 15 lat domek i kiedy byłam młodsza spędzałam tam każdy weekend.