sobota, 15 stycznia 2011

Coś się ostatnio bardzo towarzyscy staliśmy, a jak już opuszczamy nasze gniazdo, to znajomych odwiedzamy hurtem. Zatem uderzamy na Wrocław, najpierw M. i T. plus ich cudny Karolek, potem P. i E plus Maria i małe w brzuchu:)
Jako, że mam ostatnio fazę na gotowanie, to postanowiłam ich dokarmić i tym sposobem upiekłam dla nich muffiny z konfiturą z róży oraz banana bread.
Przeszłam jednak samą siebie, kiedy w środę podałam Mi "zwykły środowy obiad", czyli polędwiczki z sosem kurkowym:) Dla mnie był zwykły, bowiem składniki miałam w zamrażarce, więc nie musiałam chodzić po sklepach i wydawać pieniędzy na koszmarnie drogie mrożone kurki.

A tak z innej beczki, przez weekend jestem zawieszona w próżni. Wczoraj - dwie kreski, w tym jedna blada... Krew pobrana, wyniki w poniedziałek:)))

7 komentarzy:

Marta pisze...

oooo to będzie ciekawie:)

zielone-buty pisze...

to koniecznie daj znać w poniedziałek

Marta pisze...

haha nie wiedziałam z tymi drogami;))

Sara pisze...

Oj

agata76 pisze...

OOO, a to wiadomosc! Czekam z niecierpliwoscia, co napiszesz w poniedzialek:)

Aleksandra pisze...

oo czekam czekam :)

atram pisze...

fantastycznie:)