piątek, 7 stycznia 2011

Państwo Polskie zafundowało nam wolny dzień 6 stycznia i tym sposobem mentalnie nie wygrzebałam się jeszcze z okresu świątecznego i ostatnie dwa tygodnie przeżywam jakby na zwolnionych obrotach. Mam jednak nadzieję, że wszystko powróci do normy, a ja zacznę normalnie funkcjonować.
Z racji wolnego w środku tygodnia odwiedziliśmy znajomych we Wro, zaliczyliśmy kino i nocleg u nich. Wczoraj z kolei był spacer na wrocławski rynek, pyszna kawa Illy i tarta mascarpone ze świeżymi truskawkami w Chilli cafe + Maja Włoszczowska siedząca przy stoliku obok:). Korzystając z rzadkiej obecności we Wrocławiu pobawiliśmy się w Trzech króli i odwiedziliśmy resztę znajomych we Wro i Mirkowie:)
Podobają mi się takie dni, aczkolwiek później trudno wrócić do rzeczywistości.
Na szczęście dzisiaj mamy odwilż, jest 5 stopni na plusie, co zaowocuje stopieniem choćby odrobiny śniegu.

Zdobyłam "Soul kitchen" - jestem ciekawa tego filmu, bowiem uwielbiam filmy Fatiha Akina i kreację mojego najpiękniejszego brzydala Birola Unela. Kto oglądał "Głową w mur" i "Transylwanię" wie, o czym mówię:)

4 komentarze:

atram pisze...

"Na krawędzi nieba" widzialas? niezly. Bardzo mily wyjazd do Wrocka!:)

holka polka pisze...

widziałam. ale i tak mój nr jeden to "Głową w mur".

atram pisze...

wlasnie obejrzelismy "Niedźwiedka":)

zielone-buty pisze...

ja wciąż się jeszcze nie wygrzebałam