sobota, 19 lutego 2011

Zapowiada się cudowny, spokojny weekend, który swoje preludium miał już wczoraj.
Odwiedziłam koleżankę (a właściwie to jestem jej ciocią, jej ojciec, to mój kuzyn w pierwszej linii:) ), która mieszka kilka domów wcześniej, ale że mieszka we Wro, to widujemy się rzadko. W dzieciństwie i do czasów ogólniaka spędzałyśmy ze sobą baaardzo dużo czasu, studia jakoś to zmieniły. W każdym razie fajnie było tak z nimi siedzieć w kuchni, z jej rodzicami, 21 letnim bratem i 12 letnią siostrą. Wspaniałe zamieszanie i to właśnie dowodzi mojej tezy, że warto mieć dużo dzieci :)

Po powrocie do domu, po ósmej wieczorem wzięłam się jeszcze za pieczenie ciasta - sernikobrownie z przepisu Liski. Wyszło pyszne, chociaż mogłam zmniejszyć ilość cukru.
DZisiaj rano z kolei leniwe piżamowanie w domu, sałatka z tuńczykiem zamiast kanapek i wreszcie trzeba się za jakąś pracę zabrać...

1 komentarz:

Marta pisze...

udanej niedzieli!