sobota, 5 maja 2012
Prawie miesiąc nie pisałam. Pomimo tego, że codziennie dzieją się nowe rzeczy, mam wrażenie, że to moje życie na tzw. prowincji jest niewarte opisywania. Ile bowiem można pisać o książkach, gotowaniu, etc. Z dala od znajomych, to właściwie te dwie rzeczy pozwalają mi się oderwać od różnych problemów i czarnych chmur, których ostatnio sporo nad nami.
Żeby jednak przejść do pozytywów, to ostatnio zaliczyliśmy mega zdziwienie. Mi tak mi prał mózg, że byłam przekonana o tym, że na 99 % będzie chłopiec. Tymczasem na ostatnim usg pani doktor zakomunikowała - "dziewczyna". I tym sposobem trzeba zmieniać całe swoje myślenie i przestawiać się na wizje o posiadaniu dziewczynki z całym tym dziewczyńskim majdanem :)
Przywieźliśmy od znajomych cały bagażnik ubranek, odebrałam sobie z tego 2 duże torby. Na razie nic jeszcze z tym nie robię, ale pewnie kwestia miesiąca i trzeba będzie zacząć robić wielkie prania i wicie gniazda. Abstrakcja totalna.
Imię chyba wybrane. Moja Joanna nie znalazła akceptacji, za to oboje zgodziliśmy się na Łucję, więc chyba tak zostanie. Rodzina również się zdziwi, kiedy zaprosimy ich na chrzest w przedsoborowej formie, nie mówiąc już o naszym proboszczu, który jest nastawiony anty ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Pisz, pisz!
Ludziki są ciekawe co u Ciebie. I u was. I u Dziewczynki :)
Łucja :))) bardzo piękne imię ale o co chodzi z przedsoborowym chrztem, to nie wiem:| pozdrawiam cieplutko :)
Lidka - chodzi o to, że będzie w starym rycie, tj. w języku łacińskim i liturgii, która obowiązywała przed soborem 1962 :)
może proboszcz nie bardzo się czuje w "saecula saeculorum" ;D
Prześlij komentarz