wtorek, 19 czerwca 2012
Nastąpiło cudowne rozprężenie. Tydzień temu, na zakończenie długiego weekendu odebrałam maila od promotorki, w którym mi napisała, że po przeczytaniu mojej pracy i konsultacji z recenzentką, okazało się, że zrobią tylko dla mnie obronę w lipcu. Zatem cały zeszły tydzień to ostatnie szlify, a w piątek praca została złożona do dziekanatu. Termin obrony wyznaczony na 4 lipca, więc będę miała swój własny Independence day :) Cieszę się jak cholera, bo w końcu zamknę jakiś kolejny etap w życiu i nie będzie to nade mną wisiało.
Wczoraj nawet wzięłam się za rozprawianie z notatkami ze studiów i porządkami. Potem przyjdzie czas na pranie ubranek i wicie gniazda.
Zupełnie do mnie nie dociera, że jestem już w 30 tygodniu ciąży. A przecież całkiem niedawno nic nie było widać, a wizja porodu była bardzo odległa...
Korci mnie, żeby jeszcze wyskoczyć w lipcu nad morze na weekend. Zastanawiam się tylko, czy to jest dobry pomysł będąc w 34 tyg? Niby czuję się dobrze, lekarz podczas wizyt nie ma żadnych zastrzeżeń, ale czy to nie za daleko? korci, oj korci...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz