czwartek, 26 marca 2009

samoograniczanie


Doigrałam się, tylko nie bardzo rozumiem z jakiego powodu. Zamiast wyczekiwać tej obłędnej pogody, która jest zapowiadana na weekend, mnie rozbiera przeziębienie. Głowa pęka, kaszel męczy, katar cieknie. A ostatnio tak dobrze się prowadziłam, jak to mówi moja mama nie wyletniałam się, nawet gazowane piwa zamieniłam na wino:) Nota bene, po weekendowych szaleństwach (urodzinach koleżanki w piątek, imieninach dziadka w sobotę i imieninach teściowej w niedzielę), od 4 dni żyję w trzeźwości :)

Martwią mnie również moje fobie, zamiast czytać książki, na podstawie których mam napisać rozdział magisterki, to ja podchodzę do nich jak do jeża, a one ładnie pokrywają się kurzem. Muszę po męsku ze sobą porozmawiać!

Skoro już uderzyłam w taki misz- masz, nowe Zwierciadło zachwyca. Zwłaszcza artykuł o odmawianiu sobie, już od dłuższego czasu staram się walczyć z nadmiernym wydawaniem pieniędzy i za każdym razem zadaję sobie pytanie, czy dana rzecz jest mi naprawdę potrzebna. Niestety nie mogę przejść obojętnie obok gazet wnętrzarskich, pięknych książek kucharskich (ostatnio choruję na "Klapsę albo konferencję"), nawet Gaga kusi, mimo że dzieci nie posiadam. Złoty środek najtrudniej w tym rozbuchanym konsumpcjonizmie odnaleźć.

3 komentarze:

matylda_ab pisze...

Ech, no to niech wena do pisania pracy magisterskiej się pojawi! ;)
Oj, jak wspomnę swoje pisanie... brrr, jak dobrze, że to już dawno za mną. No, ale napewno poradzisz sobie! ;)

Aleksandra pisze...

o, a ja taka skąpa jestem, czasami chciałabym lekką ręką wydać sobie kasę na siebie, ale chodzę dookoła czegoś, chodzę, nie kupuję, a potem mi żal...

holka polka pisze...

może to kwestia tego, że ty dzietna jesteś, a ja jeszcze bez:) Pewnie jak będę miała dziecko,to będę wolała kupić coś jemu niż sobie