niedziela, 18 października 2009

seanse

Niedzielne popołudnie dobiega końca, a ja próbuję wykrzesać z siebie choć odrobinę zapału do pracy. 5 rok studiów zdecydowanie nie jest ciężki, nie oszukujmy się, że jak dotąd nie zrobiłam nic. Cofam się językowo, magisterka leży odłogiem, a za napisanie głupiego wypracowania biorę się od kilku dni.
Nie będę jednak popadać w marudzenie i lepiej napiszę o wczorajszym seansie "Julia and Julie" - film idealny na deszczową pogodę. Zaraz po seansie poszłam do księgarni, żeby kupić książkę i porównać. Lubię po oglądnięciu filmu czytać książkę, na podstawie której powstał obraz. A samotne chodzenie do kina jest jednym z moich sposobów na zły nastrój.

Jutro czeka nas 450 km drogi do Germanii, aby wziąć udział w pogrzebie osoby, której nie widziałam na oczy. Cóż, weszło się do nowej rodziny i trzeba pogodzić się z koligacjami i przyjąć "obowiązki" wynikające z wstąpienia:)
Mam tylko nadzieję, że pogoda dopisze i wszystko minie sprawnie.

2 komentarze:

zielone-buty pisze...

i teraz mnie zachęciłaś do obejrzenia tego filmu :)

Bobe Majse pisze...

Ktoś już to napisał przede mną... :) To nic, powtórzę - też chcę obejrzeć ten film. Ponoć smaczny i blogowy ;) Pozdrawiam, Ola - Bobe Majse