środa, 11 kwietnia 2012

Dwa dni temu chwaliłam się teściowej, że jesień i zima minęły mi bez żadnego przeziębienia. Tymczasem od wczoraj leżę w łóżku z gorączką, mega katarem i kiepskim samopoczuciem. Lekarz orzekł, że to wirusowe, więc najpewniej ktoś mi sprzedał paskudny wirus. A leżenie tylko na lewym boku (no dobra, czasem się łamię...) nie należy do najlepszych pozycji.
Za to nadrabiam zaległości filmowe. Dzisiaj padło na świetne programy "Chaloupa je hra", które pokazują czeskie domy letniskowe, a właściwie stare, najczęściej drewniane, chaty. Cuda! Wczoraj z kolei skończyłam słuchać audiobook Tessy Capponi - Borawskiej "Dzienniki toskańskie" - polecam!
I tak mija mi kolejny dzień. Mam nadzieję, że już jutro będę w stanie normalnie funkcjonować. W najbliższych dniach czeka mnie chodzenie po różnych lekarzach - neurolog, dermatolog i gin. Wizyta u gina jest ostatnia i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku, bo ostatnimi czasy wkręcam sobie różne rzeczy.

2 komentarze:

markiza pisze...

trzymaj się w ciepełku i zdrowiej szybko! pozdrawiam:)

Inu pisze...

Choroba pozwala czasem na zrobienie rzeczy, które mieliśmy w planach już od nie wiadomo jakiego czasu, ja tak mam, że podczas choroby zabieram się za własnie takie rzeczy. Czytam książki które zawsze chciałam przeczytać lecz nie miałam czasu, oglądam filmy które miałam w planach obejrzeć już dawno i piszę ;) Dużo piszę i rysuję, można powiedzieć, że nałogowo, no ale każdy opracował już sobie jakiś tam system, według którego postępuje podczas choroby ;)Serdecznie zapraszam Cię na mojego bloga ;) Jak na razie jest nowy, ale z czasem rozkwitnie;) http://inusiek.blogspot.com/ Z góry bardzo dziękuję za jakikolwiek komentarz;)