środa, 17 marca 2010

dziesięć na plusie

Zastanawiam się przez jak długi czas będzie mi się chciało gotować dwa obiady na raz. Już wiele razy o tym wspominałam, że lubię szpinak,a Mi nie, więc dzisiaj było gotowanie na dwie patelnie. Dla mnie szpinak z suszonymi pomidorami, a dla niego carbonara, którą jadłby stale. Oprócz tego znów sama zmagam się z garnkiem zupy z soczewicy, bo poza mną nikt tej zupy nie lubi, a przecież nie będę z tego rezygnowała tylko dlatego, że nikt z rodziny nie je. Szkoda, że znajomi we Wrocławiu - zawsze mogłabym kogoś uraczyć talerzem zupy, a nikt nie odwiedza:)

Za to ja odwiedziłam w poniedziałek koleżankę i zostałam u niej na noc. Mogłam się samotnie poszwędać po Pasażu Grunwaldzkim, w którym to zaliczyłam kino (uwielbiam chodzić sama do kina!), a potem zachwycałam się wiosennymi ozdobami w Home & You. Niech no tylko wpłynie stypendium na konto, już ja będę wiedziała jako odpowiednio je spożytkować:) Do kina z kolei poszłam na "It's complicated". Lubię Meryll Streep, a dodatkowo w tym filmie były tak piękne wnętrza, że chociażby tylko dla tego warto było pójść.

Mój Mi po powrocie ze szkolenia z Warszawy ze zdumieniem opowiada mi - "zauważyłem, że tam nikt nie miał obrączki na palcu, mimo że wspominali, że mają żony".

2 komentarze:

Jolanta Chrostowska-Sufa pisze...

Obrączki do portfela... Mój mąż też mi o takich facetach na szkoleniach opowiadał. ;-)

atram pisze...

moj z zalozenia nie nosi. ja tez. i wiedzialam o tym juz przed slubem, dlatego kupilsimy sobie srebrne za 15zl, zeby miec tylko na ceremonie.