piątek, 5 marca 2010

ogrodnicze zapędy

Powoli zaczynałam się rozkręcać z moim uwielbieniem do nadejścia wiosny, a tu klops. Ranek powitał mnie bielą za oknem. Potem było jeszcze ciekawiej, bo albo sypało tak, że świata nie było widać, albo świeciło pięknie słońce. Teraz dla odmiany szklanka na drogach, a ja się martwię na zapas, bo mi jutro po 6 musi wyjechać do szkoły, a w niedzielę jedzie do Warszawy. Żeby było zabawniej, to oboje mamy opony pół na pół zimowe z letnimi, bo na naszych pięknych dziurach podziurawiły się i trzeba było pozmieniać, a zimówki szkoda kupować w marcu. Pocieszam się, że on ma chociaż ESP i to pomoże.

W ramach przywoływania wiosny zaczęłam bawić się w ogrodniczkę. Zasadziłam pomidory, które niby mają być małe i rosnąć w doniczkach. Miętę, kiełki na kanapki i specialite de la maison - trawę dla kota, co by mi róż nie podjadał:)
Ciekawe, czy cokolwiek wyrośnie biorąc pod uwagę moją chęć przedobrzenia, która zwykle prowadzi do zgnicia nasion.

3 komentarze:

markiza pisze...

hehe, nie przedobrzaj więc a pomidory będą giganty :) pozdrawiam, u nas też dosypuje:)

atram pisze...

ja mam rzezuche, ktora posmakowal Tymek:)
a pogoda jest rzeczywiscie zmienna:)

lubie do Ciebie zagladac nie tylko ze wzgledu na tresc, ale i na "newsy" w innych blogach po prawej - wiele z nich to i moje ulubione:)

holka polka pisze...

lidka - na razie z nasionkami nic się nie dzieje, więc może przedobrzyłam:)
atram - to może zdradź chociaż czy wiele moich ulubionych blogów pokrywa się z Twoimi? :)