sobota, 27 lutego 2010

samotności

Rozpoczęły się dla mnie nowe weekendy i powinnam zrobić wszystko, żeby nie popadać w stan nicnierobienia i marudzenia.
Mi zaczął szkołę, co oznacza, że jest we Wro od 7 rano do 21 wieczorem! Dla mnie powinno pozostać pisanie mgr i znalezienie sobie rozrywek. Dzisiaj, gdy za oknem pięknie świeciło słońce, nawet nie miałam iść z kim na spacer, bo jakoś tak koleżanek wokół brak,a zdobyć nowe znajomości jest raczej trudno. Zwłaszcza jak się siedzi w domu:)

Wygrzebałam się już jednak z czarnych myśli, uraczyłam się kaszką manną z cynamonem, sokiem malinowym i gruszką (ostatnio wynajduję sobie słodkości, które nie są niedobrymi batonami ze sklepu), ugotowałam gulasz dla męża mięsożercy - należy spożytkować knedlika przywiezionego przez rodziców z Czech, a teraz zapalę świeczkę pachnącą, otworzę czeskie piwko, przysunę bliżej lustro, co by mi się raźniej piło i włączę SATC.
tako rzeczę ja.

1 komentarz:

atram pisze...

o, a my zjedlismy na kolacje budyn czekoladowy:)