sobota, 22 maja 2010

każdego dogonią odkładane sprawy

Obowiązki odkładane w nieskończoność kiedyś do nas powrócą ze zdwojoną siłą i wtedy jest kiepsko. Właśnie dosięgnęła mnie moja odkładana mgr i ,mimo że chcę się bronić jesienią, to w czerwcu muszę oddać większość pracy. To boli i spędza sen z powiek. Za bardzo nie chcę się ty rozpisywać jak mi to pisanie idzie jak krew z nosa, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że jedyną słuszną odpowiedzią jest "siądź w końcu na tyłku i zamiast biadolić weź się za pisanie".

Wracając jednak pamięcią do milszych rzeczy - wczoraj miałam fazę na ogrodnictwo. Na balkonie zagościło kilka skrzynek,a najbardziej jestem zadowolona z krzaczków poziomek powieszonych w doniczce. Liczę na obfite plony i chcę jeszcze dokupić kilka sadzonek. Moja mama stwierdziła z kolei, że ze mnie jest ogrodnik jak z koziej dupy trąbka, bowiem w doniczce, w której parę miesięcy temu sadziłam niby poziomki, poziomek jest mało, a te roślinki, które kazałam jej przerywać, okazało się, że są miętą:) Też dobrze. Będzie do mojito.

Wygrałam w konkursie Radia Wrocław zaproszenie do Karczmy Młyńskiej w Hotelu Tumskim na obiad z okazji dni czeskich. Jednak może to nie dojść do skutku, bowiem hotel jest tuż przy Odrze i z dzisiejszej lektury wyborczej wynika, że hotel się obkłada workami i chroni przed powodzią, więc raczej nie w głowie im wydawanie obiadów i gościna.

2 komentarze:

markiza pisze...

oj znam takie odkładane sprawy :( u mnie zawsze rokują fatalnie- w ostatniej fazie rzucam się nocami na robotę - a potem się cieszę, że tak szybko mi poszło :DDD, z precyzji i wykonania już się nie cieszę, ale to szczegół ;P a co z truskawkami, zamieniły się w rabarbar ;) ściskam :)

holka polka pisze...

nie jestem sama widać:) najgorsze jest to, że nie jestem typem nocnym i wtedy to już zupełnie nie myslę.