wtorek, 29 czerwca 2010

"Strawberries cherries and an angel´s kiss in spring "



Trzeba być mną, by w dzień, gdy za oknem temperatura dobija trzydziestki, rozgrzać w kuchni piekarnik i wziąć się za pieczenie muffinów. A wszystko oczywiście przez sąsiada, który podarował nam dużo czereśni i jakoś trzeba je spożytkować. Padło na muffiny z czereśniami, w kolejce jeszcze czeka clafoutis, tylko niestety nie ma kto tego jeść. Podjęłam bowiem decyzję, by nie objadać się rzeczami, które ugotuję. Z wczorajszego canneloni skorzystał Mi i sąsiadka, muffiny zaraz zapakuję mamie, by wzięła ze sobą wyjeżdżając nad jezioro.

A ja mam plan na siebie, by nie popaść w dziwne stany spowodowane w dużej mierze bezczynnością. Rano i popołudniu praca, aktywność, babranie w papierach, a dopiero pod wieczór będę sobie pozwalała na zasłużony wypoczynek, balkon, książki.
Na razie mam wakacyjną fazę na kryminały. Pierwszy tom Larssona za mną, teraz na tapecie jakiś niemiecki kryminał. Na razie jednak kryminały na bok, bowiem czeka na mnie jakże interesujące tłumaczenie instrukcji obsługi młotka pneumatycznego:)

1 komentarz:

Kamila pisze...

Dziękuję za odwiedziny.

To czereśniowe zdjęcie to chyba na zachętę, by ruszyć z miejsca cztery litery i poszukać w plenerze tych cudownych owoców pachnących latem.

Pozdrawiam