poniedziałek, 15 listopada 2010

Chyba najłatwiej zwalić wszystko na pogodę i wiatr wiejący. Przekłada się to zwykle na moje rozdrażnienie i lęki. Wczoraj, mimo że położyłam się spać ok 22, to i tak zakończyło się przewalaniem w łóżku i snem około 2 w nocy. Zdążyłam jeszcze oglądnąć "Whatever works" i jak zwykle nie zawiodłam się moim ukochanym Allenem. Chociaż jego stare filmy wymiatają.

Dzisiejszy dzień pełen aktywności, głównie ogródkowo - fizycznych pod postacią grabienia liści i nim się obejrzałam za oknem ciemno i wieczór.
Biedny Mi w pracy od 6 rano do 22. Pracownik nasz "doglądający" innych poszedł na tygodniowy urlop i w związku z tym Mi musi siedzieć od świtu do nocy i pilnować gromadki. Smutna prawda, ale mając do czynienia z zatrudnianiem ludzi, po kilku miesiącach staliśmy się cyniczny i jest bardzo dużo prawdy w tym, że ludziom z reguły nie powinno się ufać, tudzież polegać na nich.
Jako odtrutkę na niezbyt pogodny nastrój odkryłam blog siostry Małgorzaty Chmielewskiej - bardzo wciągający i jakoś tak pozwala znaleźć dystans oraz zatrzymać się na chwilę. Na szczęście zostały mi jeszcze 3 miesiące z archiwum do przeczytania, zatem wracam do lektury.
http://siostramalgorzata.blog.onet.pl

Brak komentarzy: