środa, 2 marca 2011

Zaczynam czuć wiosnę w kościach. Dzisiaj na przykład obudziłam się o 7, jest po 10, a ja już tyle zrobiłam. Coś czuję, że dzień będzie mi się ciągnął niemiłosiernie.
Jutro mam wizytę u gina, więc pomaszerowałam dziś pokłuć się i zrobić morfologię oraz inne badania, co by od razu z tym pójść do lekarza. W końcu poznam też swoją grupę krwi, bo mama jakoś nie chce dzielić się ze mną tą informacją :) W laboratorium była też inna ciężarówka, która piła glukozę, jak na to popatrzyłam, to myślałam, że puszczę pawia, brzydko mówiąc :) też mnie to czeka, bleee....
Pojutrze z kolei zaczynam 3 miesiąc. Niesamowite, że to upływa tak szybko. Niby 9 miesięcy, dopiero dowiedziałam się o ciąży, a tu już ponad połowa I trym. za mną.

Mi wraca na uczelnię, zmęczy w końcu ten swój ostatni semestr i mam nadzieję, że skończy studia, które powinien skończyć jakieś 2 lata temu :) Dzięki temu będę się z nim zabierała do Wro i uskuteczniała szwędaczkę. Plan na przyszły weekend już jest. Konferencja na polonistyce zajmująca się kwestiami słowiańskimi i odczyt koleżanki o kobiecości w prozie Hulovej. Będzie okazja do spotkania i poczucia się przez chwilę studentką.

Czytam właśnie książkę autorstwa Mi cioci i jak na czytadło jest całkiem niezła.
Pomyśleć, że spod pióra kobiety 80 - letniej potrafią wyjść takie "soczyste" kawałki :) Książkę jednak polecam. "Skaza" Zofia Borowska - Wyrwa

1 komentarz:

Ania pisze...

eh polonistyka.... jak ja tęsknię za tymi studiami :) to najfajniejszy kierunek na świecie... szkoda, że po nim tak ciężko o pracę :)