czwartek, 7 kwietnia 2011

Wczorajszy dzień to był jakiś hardcore. Dużo jeżdżenia, w dodatku kolumbryną Mi, którą boję się parkować, a na sam koniec tak jakby zgubiłam telefon. Najprawdopodobniej stało się to w domu, więc kilka razy obeszłam z mamy telefonem dom, nigdzie nie było słychać dzwonienia. Stwierdziłam, że ktoś musiał mi go ukraść, więc pojechałam do plusa, zapłaciłam 60 zł za wydanie duplikatu. Potem już trochę mi ulżyło, bo okazało się, że Mi zrobił kopię zapasową na laptopie, więc miałam nie tylko swoje kontakty, ale również smsy, zdjęcia, pliki, etc.
Popołudniu poszłam pomagać mamie wkopywać tuje do ogródka, co wyglądało tak, że mama nie dopuszczała mnie do łopaty, a ja stałam z piwkiem i cieszyłam się okolicznościami przyrody:)
Wieczorem z kolei nieoceniony Mi znalazł mój telefon pod miską z czystym praniem (którą sprawdzałam wcześniej)... Więc na darmo wydałam kasę na duplikat:)

Jutro czeka mnie dzień lekarski, odbieram zdjęcie rtg mojego kręgosłupa, potem idę do lekarza ogólnego w sprawie drętwienia, a popołudniu wkurzona jadę na prywatną wizytę do neurologa. Wkurzona jestem tym czekaniem, biorąc pod uwagę, że znów mi drętwieje noga i dzisiaj boli tak, jakbym miała zakwasy, mimo że wysiłku dużego żadnego nie miałam.

Dwa dni temu będąc w Świdnicy w knajpce z koleżanką nagle pojawił się tłum fotografów i Katarzyna Figura wraz z Januszem Zaorskim, którzy zaczęli stolik obok nas kręcić reklamówkę festiwalu reżyserów, którego Figura jest twarzą:)
Muszę czatować na wejściówki na festiwal, które są darmowe, a ma być spotkanie z Zelenką i dzień czeski.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

ooo ...szczególnie ten dzień czeski mnie zainteresował. Sama chętnie bym się przeszła.
Pozdrawiam ! :*