wtorek, 19 kwietnia 2011

wolta

Jeśli moje życie zafunduje mi jeszcze kilka dziwnych rzeczy, to daję słowo, że się w końcu przekręcę...
Wczoraj miałam EEG i konsultację z neurologiem w sprawie przyjęcia do szpitala na rezonans i kobieta uspokoiła mnie, że prawdopodobieństwo epi nie jest duże i może to być na podłożu nerwicowym (swoją drogą diagnoza pasuje bardzo, ale nie wiem, co jest gorsze...), dzisiaj widziałam się z "moim" neurologiem, który patrząc na zapis EEG zaobserwował, że pojawiają się tam fale ostre, co może wskazywać na epilepsję. Biorąc pod uwagę to, że dwa lata temu miałam napad.
Nie pozostaje mi nic innego jak leki. Pierwsza tabletka za mną i mam ogromną nadzieję, że mój organizm jakoś to ogarnie. Ciekawi mnie, jak mnie to ustabilizuje, mój lek dodatkowo stosuje się przy chorobie afektywnej dwubiegunowej, migrenach, depresji...
Pozostaje mi wiara, że jednak wyjdę na prostą, moje przypadłości miną, a na razie nie pozostaje mi nic innego jak zacząć świętować 14. lutego, bowiem Walenty jest patronem ludzi z epi:)

Jutro jedziemy hen w dal. Wesołych wszystkim życzę, a sobie spokoju i większego luzu do życia, co w aktualnych okolicznościach wydaje się być niewykonalnym.

3 komentarze:

Ania pisze...

Bądź dobrej myśli! Swoja drogą - jak tu wierzyć lekarzom? Idziesz niby do specjalisty, a każdy mówi to samo, czasem na skrajnych biegunach... masakra! Trzymam kciuki, żeby wszystko było ok.

atram pisze...

trzymaj sie i wypoczywaj!

Sara pisze...

Wykonasz, wykonasz...
...sama sobie powtarzam i faktycznie działa...
Wszystkiego, co najlepsze.