poniedziałek, 16 maja 2011

Dzień naukowo - biurowy. Ciężko, oj ciężko za cokolwiek jest mi się zabrać.
Od piątku żyję z konkretną diagnozą.Padaczka, a to drętwienie, to niby napady ogniskowe. Po pierwsze muszę to skonsultować z innym lekarzem, a po drugie moje objawy również pasują mi do nerwicy lękowej. Wciąż w zawieszeniu. Dzisiaj dla odmiany zasnęłam po 4 rano, za oknem już świtało. Jednak chyba odważę się i na noc zażyję przepisaną mi hydroksyzynę. Na szczęście najmniejsza dawka, a przynajmniej mam nadzieję, że prześpię noc. Swoją drogą to zabawne, bać się zażyć lek, który z założenia jest przeciwlękowy:) Cała ja.

Słucham sobie płyty "Kronos" Christiny Branco. Piękna! Idealnie pasuje mi do czytanej właśnie książki "Nocny pociąg do Lizbony". Nic z tego, nauka, tudzież mgr wzywa...

3 komentarze:

atram pisze...

:(

holka polka pisze...

atram, nie ma tragedii! albo to do mnie nie dociera, ale z drugiej strony staram się nad sobą nie użalać, tylko normalnie żyć. Bogu dzięki nie mam napadów toniczno - klonicznych, czyli z drgawkami i utratą świadomości.a to jest coś, co wywołuje u mnie największy lęk. tak więc, trzymam się.

atram pisze...

to dobrze:)
nie umiem napisac: spoko, wszystko bedzie dobrze jak sie na czyms nie znam:( ale jak Ty mnie uspokajasz to dobrze:)