środa, 11 maja 2011

MRI

Już mam to za sobą. Kolejne zdobyte doświadczenia za mną. Słyszałam o tym, że będzie nieprzyjemne buczenie, ale takiego natężenia dziwnych dźwięków, to ja nie słyszałam dawno. Najgorsze były odgłosy jakby zwarcia, tudzież syreny okrętowej. Skojarzyło mi się to z "Pi" Aronofskiego:)
Czuję się dobrze, wracając wstąpiliśmy z Mi na pyszny obiad do greckiej knajpki, a po powrocie do domu znalazłam jeszcze siłę na umycie podłóg, posprzątanie w łazience i skoszenie trawy! Teraz zabieram się za mgr, pewnie z marnym skutkiem... Za to na biurku pysznią się zerwane konwalie, które wydzielają niesamowity zapach.

Niby głupotka, ale nie mogę doczekać się przyszłego weekendu i seansu nowej części "Piratów z Karaibów". Dziś wieczorem seans nowego House'a i How I met your mother. Najgorsze jest to, że zbliżają się wakacje, a co za tym idzie, koniec sezonów seriali:)

Kurcze, jestem w szoku, że ostatnio mój nastrój jest tak, przepraszam za wyrażenie, zajebisty. Czyżby leki, które są również na chorobę afektywną dwubiegunową zaczęły działać?

1 komentarz:

Ania pisze...

Leki czy nie leki - grunt, że humor dopisuje :) Czuć to w tym wpisie :) Oby tak dalej, pozdrawiam :)