poniedziałek, 13 sierpnia 2007

poniedziałek: ja. wtorek: ja. środa: ja

Ardua prima via est, czy jakoś tak- zawsze jakieś cudze słowa mi się przyplątują i nagle okazuje się, że trzy lata łaciny nie poszły na marne, a przynajmniej nie ulotniło mi się wszystko.
Przez kilka lat tułałam się po różnych dziennikach, gdzie pisze dużo osób, zbierałam się w sobie, aż w końcu postanowiłam znaleźć jakiś swój kącik.

Wielkimi krokami zbliża się Nowe. Chciałoby się rzec nowe życie- ślub, powrót do domu i czekające mnie dojazdy na zajęcia. Martwienie się na zapas, to moja specjalność, więc chociaż teraz postaram się nie tworzyć czarnych scenariuszy. W końcu obok będzie On, Wrocław niedaleko, a i znajomych troszkę się tam ostało, u których zawsze można przenocować, przypomnieć sobie stare czasy (mówię jak staruszka) i dopieścić się kulturalnie.

Życzę sobie wytrwałości. Tak na początek.

Brak komentarzy: