Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów jestem sama w domu na noc. Nawet kot mnie opuścił i sobie poszedł na nocne zwiedzanie okolicy. Małż wraca jutro. Przypominają mi się wrocławskie zeszłoroczne czasy. Też była piękna wiosna buchająca zielenią, ukochany również zapracowany, a ja wracałam sobie ze szkoły o zmroku i wchodziłam do pustego mieszkania.
Jakiś smutek we mnie jest, ale przyczyn dopatruję się raczej w natłoku rzeczy szkolnych i rozpoczętym remontem, a właściwie totalnym rozpierdzielem domu. Do tego świadomość, że będziemy musieli wynieść się z naszych dwóch pokoi na górze, bowiem żeby zbudować strych należy ściągnąć strop i obserwować gołe niebo... Dlatego jeszcze jutro głupia szkoła, a raczej niemiecki, a potem pozbywanie się bez skrupułów wszystkich niepotrzebnych mebli. Jeszcze stanę się minimalistką :)
Zagustowałam ostatnio w mojito z mnóstwem mięty, lodu i limonki. Zdecydowanie pomoże mi to przetrwać remont:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz