Weekendy w wakacje są dla mnie czymś dziwnym. Mam to szczęście, że głównie w tym okresie mogę leniuchować, czytać książki i robić to, na co mam ochotę. Zatem coś takiego jak weekend już mnie nie ekscytuje zbytnio. Na szczęście od paru tygodni znajdujemy sobie jakieś zajęcia. Głównie odkrywamy kina w miasteczkach pobliskich. Dzisiaj za moment jedziemy do Wałbrzycha na "Kochanice króla", tydzień temu to była Świdnica i "Opowieści z Narnii", a dwa tygodnie temu "2 dni w Paryżu". Urokiem małych kin jest to, że zazwyczaj na seansie jest garstka osób, a bilety są tańsze w porównaniu z tymi z multipleksów.
W poniedziałek wsiądę w moją zieloną strzałę i w końcu pojadę sama do Wrocławia. Odwiedzę stare kąty, wypożyczę nowy stuff książkowy i poszwędam się. Wakacje są czymś ciekawym, ale nie mogę doczekać się semestralnej rutyny. Sama nie mam dość silnej woli żeby się czegoś douczać, a w gruncie rzeczy uwielbiam poznawać nowe rzeczy. Kombinuję bardzo powoli, co by ty zrobić z moim życiem, gdy skończą mi się studia. Na szczęście mam na to jeszcze dwa lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz