Poniedziałki jednak potrafią być piękne. Za oknem rozlewa się mleczna mgła i już miałam wsiadać do mojej zielonej strzały, gdy okazało się, że nie mam pierwszych zajęć. Tym sposobem spędzę dodatkowe dwie godziny w domu i poczytam tony zaległych rzeczy. Coś mi się wydaję, że całe te magisterskie okażą się wielką walką z uciekającym czasem i czytaniem na akord. Staram się nie zniechęcać. A czytanie dziennika dysydenta, w którym pisze o samizdacie i ukrywaniu książek może być ciekawe przez 50, a nie 500 stron. Cóż, lektury obowiązkowe...
Ostatnio po raz pierwszy od bardzo dawna wygrałam coś w konkursie. Był to konkurs smsowy ze Zwierciadła, a mnie się trafiła książka Nancy Houston "Znamię" i płyta Scarlet Johansson. Książce przyznano studencką nagrodę Goncourtów, więc może coś sobą reprezentuję. Z kolei płyta bez ekscytacji, ale dobrze mieć czasem coś oryginalnego. Mam chrapkę na nowe The Cure.
4 komentarze:
no to wygranej gratuluję ;)
Acha, ja wiem skąd wzięłaś to "robi mi paparara" ;)
W jakiejś polskiej piosence są słowa: "okriestra górniczo-hutnicza, robi mi paparara..." czy jakoś tak, kojarzę tą melodię i przez Ciebie teraz jak głupia nucę to na okrągło, nawet jak się budzę to to nucę hahaha
to widzę, że wyświadczyłam Ci "przysługę" :) a paparara robi Pogodno :) pozdrawiam
Bardzo byłam ciekawa płyty Scarlett Johansson - bo Tom Waits, którego uwielbiam!, a i ona wydaje się ciekawą osobowością - ale niestety się rozczarowałam :-/ Poza kilkoma piosenkami, to raczej ciekawostka niż No 1 :-) Pozdr., M.
Prześlij komentarz