środa, 12 listopada 2008

w co się bawić?

Dopijam właśnie poranną herbatę imbirową i wybywam do szkoły. Na szczęście dzisiaj czeka mnie niezbyt ciężki dzień, a raczej jadę tam w towarzyskich celach :)
Taki długi weekend był mi zdecydowanie potrzebny, wyleniłam się za wszystkie czasy ( a właściwie mogłam bezkarnie czytać książki bez widma innych rzeczy do wykonania nade mną).
W ten właśnie weekend zaczęłam również rozmyślać nad prezentami świątecznymi, co prawda czasu bardzo dużo jeszcze, ale ja wolę najpierw powymyślać co mogłabym kupić,a dopiero potem pójść do centrum handlowego przyozdobionego świątecznymi rzeczami, gdzie na pewno na siłę będą mi wmawiać, że potrzebuję taki, a taki prezent.
Dla mnie prezenty świąteczne kojarzą się z pięknie wydanymi książkami kucharskimi. Rok temu dostałam Jamiego Olivera, a w tym moją uwagę przykuła nowa książka kucharska rodzeństwa Kręglickich. Mam nadzieję, że będzie pięknie sfotografowana. Zwłaszcza, że niestety niewiele wykorzystuję przepisów z owych książek, za to częściej po prostu je oglądam.

Poza tym nigdy nie wiesz czego przydanego możesz się nauczyć. Na przykład ja mam do przetłumaczenia na praktykę przekładu instrukcję obsługi Semtexu ( takiego czeskiego środka wybuchowego). A nuż się kiedyś przyda? :)

3 komentarze:

der bildverlust pisze...

Pozdrowienia z Danii! Znalazlam Cie dzieki Kasi.

holka polka pisze...

pozdrawiam również, dawno dawno temu (ponad dwa lata) namiętnie oglądałam Twojego flickra, potem jakoś mi się zgubił. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę. o ile się nie mylę, to miałaś nicka Annumi? pozdrawiam :)

der bildverlust pisze...

wystarczy ze klikniesz na zdjecia na blogu, a przeniesie Cie do flickr.