Zaczęłam już trzeci tydzień ferii, przede mną jeszcze jeden lenienia się, a na blogu cisza. Brak weny, mimo że codziennie odkrywam wiele nowych ciekawych blogów, zwłaszcza tych, które ukazują cudowne domostwa.
Zasiadłam właśnie przed komputerem żeby zrobić tłumaczenie na konkurs i oczywiście internet wciągnął.
W głowie jeszcze mi siedzi mój zeszłotygodniowy wyjazd do Poznania. Widziałam to miasto po raz pierwszy i muszę przyznać, że coś w sobie ma. Zbyt wiele w ciągu niespełna dwóch dni nie zwiedziłam, ale jak na pierwszy raz wystarczy mi ujrzenie rynku, odwiedzenie Głośnej samotności w celu zakupu nowego Moleskine'a i obczajenia tej knajpki i zanurzenie się w fotelu kinowym w Muzie na "Madame Sata". Niesamowity brazylijski film, w którym mogłam w końcu zobaczyć na ekranie jak mniej więcej wyglądało życie w dzielnicach tanga i capoeiry w latach 40-tych. Cudo! Pomimo tego smutku, bardzo pozytywny film.
Potem był nocny powrót do cudnego pokoju koleżanki w kamienicy na Jeżycach (uwielbiam kamienice, duże okna i widok na zaśnieżone i ciasne podwórko). Wino i słuchanie niesamowitych opowieści z 6 dniowego wypadu stopem do Rumunii, który wyniósł Agę tylko 350 zł! Miło jest mieć bliską koleżankę, poznaną ok. 10 lat temu przez internet, mimo że widziałyśmy się dwa lata temu nic nie wpłynęło negatywnie na jakość tych spotkań.
3 komentarze:
Fajnie się czyta Twoje posty. W poznaniu mieszkałam w czasie studiów - też go lubię.
Pozdrawiam cieplutko!
dziękuję za komplement:) Jeśli chodzi o mnie, to chyba pozostanę wrocławskim typem, niż wielkopolskim :)
Hi there!
Thanks so much for your sweet comment on my blog -- I hope you'll come visit me again! :)
Best wishes from Portugal,
Constança
Prześlij komentarz