Obiecałam sobie, że w końcu wezmę się za naukę. Daję sobie jeszcze godzinkę, bowiem dni kilka temu odkryłam cudny blog o Toskanii i nie mogę się od niego oderwać, równocześnie dawkuję sobie tą przyjemność, co by na dłużej starczyło. Jeśli ktoś jest zainteresowany "wsiąknięciem" to odsyłam do linków.
Wczoraj włączył mi się szwendacz i zaczęłam szukać miejsc, do których chciałabym pojechać. Padło na Łagów Lubuski, może to ze względu na zdjęcie, które pokazuje to miasteczko z dwóch stron otoczone jeziorami i leżące na przesmyku pomiędzy nimi.
To tylko 200 kilometrów od mojej mieściny, więc wszystko przed nami.
Sezon szparagowy również uważam za rozpoczęty. Dogadzamy sobie równo - chłodnik, szparagi z masełkiem i szynką, młode ziemniaki. Marzy mi się jeszcze ciasto drożdżowe z rabarbarem, ale z racji na unikanie słodkości będę musiała się obejść ze smakiem.
Przynajmniej mogę sobie poczytać o niedozwolonych pysznościach u Kalicińskiej. Szmirka, bo szmirka, ale czyta się wspaniale.
2 komentarze:
Dzięki za namiar na blog o Toskanii. Cudo faktycznie!
Pozdrawiam i życzę smacznego!
a tak, tak, Łagów Lubuski polecam serdecznie :)
/aż wstyd się przyznać, ale musiał sobie sprawdzić co to ta Twoje bohemistyka.
Prześlij komentarz