wtorek, 24 lipca 2012

Coś mi nie po drodze ostatnio z dokumentowaniem codzienności. Myślałam, że jak zamknę za sobą ostatecznie rozdział pt. studia ( tak - 4 lipca w końcu, po 2 latach, obroniłam się), to będę miała dużo czasu. Okazało się, że doba się skurczyła. Pewnie po pojawieniu się córy będzie jeszcze zabawniej pod tym względem... Wakacyjne wyjazdy raczej się już nie trafią. W piątek rozpoczynam 35 tydzień. Na polu wyprawkowym nadal nic, poza ubrankami, które czekają na upranie, nie daję się zwariować. Cały czas sobie powtarzam, że mam jeszcze dużo czasu. Pomimo przebywania na L4 od 1 czerwca kochany ZUS nadal nie wypłacił mi chorobowego. A jak płatnik spóźnia się ze składką, to bardzo szybko blokują konta i ścigają... W sobotę stuka mi 26. wiosenka, imprezy nie robię żadnej, bowiem wieczorem wypada szkoła rodzenia. Chyba nie żałuję tego, biorąc pod uwagę moje szybkie męczenie się i zadyszki, to obsługiwanie gości i pichcenie nie jest chyba najlepszym pomysłem. Poza tym dobrze mi ostatnio. Chciałabym, żeby ten stan trwał jak najdłużej.

2 komentarze:

markiza pisze...

nie daj się zwariować, dziecko tak naprawdę potrzebuje najbardziej mamy, lwia część gadżetów ze sklepów w trakcie uzytkowania przestaje bardzo szybko być uzytkowane :D ze swojego doświadczenia podpowiem Ci, żebys sobie wózek wypatrzyła i przetestowała model w sklepie a potem oflagowała jako ten do kupienia :) pozdrawiam :)))

Kass pisze...

Trafiłam przez przypadek i zostanę na dłużej. Pozdrawiam.