środa, 12 września 2012

Zmiana życia o 180 stopni. Ja - która byłam bardzo aktywna, nie mogłam usiedzieć na miejscu, nagle muszę osiąść i być na każde zawołanie córy. A że trafił nam się bardzo wymagający egzemplarz, który nie może rozstać się z moją piersią, to tak wisi na mnie po kilkanaście godzin dziennie. Jestem dla niej chodzącym smoczkiem. Kiedy już zaśnie, a ja delikatnie próbuję się od niej odłączyć, to za chwilę jest wrzask i uspokaja się dopiero, kiedy znów zacznie mnie ssać. Trzeba to przeczekać, mam nadzieję, że przyjdzie taki cudowny dzień,że Luśka zacznie przesypiać więcej niż kilka godzin dziennie... Całe szczęście, że chociaż nocą daje nam pospać i tylko jest wybudzana na karmienia. Moje ciążowe bezsenności były gorsze niż to, co teraz mam. Teraz to istna sielanka :) Oprócz tego próbuję z doskoku pracować. Ale jest to raczej trudne. W momencie, gdy nie ma czasu na jedzenie, czy nawet wyjście do toalety, bo jest wrzask, to jak tu mówić o pracy. Pocieszam się, że to minie. W końcu mam zdrowe dziecko, bez kolek i histerii, więc jakoś przeczekam to wiszenie na piersi:)

1 komentarz:

gwiezdna pisze...

:) budzisz Luśkę w nocy?