piątek, 12 lutego 2010

fabryka

Drugi tydzień wolności od uczelni za mną i wciąż dogadzam sobie czytelniczo. Tu skubnę trochę kryminałów i Mankella, potem przerzucam się na wspomnienia, wczoraj zaczęłam "Marinę" Zafona, a w kolejce jeszcze czeka klasyka w postaci "Tortilla flat".
Uwielbiam serię Czytelnika z Nike na okładce. Te książki mają cudne kolorowe okładki i format książeczki do nabożeństwa:)

Dzisiaj mieliśmy dzień naleśnika i przy okazji dokarmiałam koleżankę, której mama ma nie po drodze z kuchnią i właściwie w kółko jedzą rosół, gołąbki i schabowe. Wyniosła jeszcze naleśniki dla siostry i mamy, a przed chwilą dostałam smsa, że smakowało i z chęcią by się pisały na mój catering.
Jutro moja gar-kuchnia zamierza wziąć się za produkcję trufli, by dokarmiać nimi rodzinę na imprezie u wujostwa.

Poza tym, to wciąż stara śpiewka - chcę wiosny, śnieg leżący za oknem od grudnia już trochę mi się opatrzył.
Poza tym kwiecień i początek maja będzie pod znakiem imprez, a gwoździem programu będzie wesele kuzynki Mi z Urugwajczykiem.
Jakieś propozycje prezentu? Kolejnym ograniczającym czynnikiem jest to, że młodzi mieszkają w Madrycie, więc wielkich gabarytów nie bardzo będą mieli jak wywieść.
Jak na razie znalazłam takie cudo - http://www.modernform.pl/product/2692/9095-set-zestaw-do-kawy-la-cupola.html

Brak komentarzy: