piątek, 26 sierpnia 2011


Coś mało jestem aktywna w te wakacje. Mam wrażenie, że moje dni są tak powtarzalne, nurzam się w takiej rutynie, że właściwie nie ma o czym pisać.
W tak zwanym między czasie znów zaliczyliśmy weekend w Wolsztynie, a inny weekend, a właściwie wieczór spędziliśmy na Wyspie Słodowej, bowiem wygrałam bilet na koncert Eryki Badu. Drugi co prawda trzeba było dokupić, ale warto było. Samej Eryki nie słucham regularnie, co nie zmienia faktu, że jej bujająca muzyka podoba mi się bardzo bardzo.
Wieczory upływają mi pod znakiem kryminałów. Mankell niezmiennie wciąga, a wczoraj powróciłam do Izzo i jego trzeciej części marsylskiej trylogii. Miodzio.

I to by było na tyle. Korci mnie ten nowy Allen, oj korci...

6 komentarzy:

Spodrogacza pisze...

nowy Allen - bez szaleństw. Aktor zachowuje się, ma fryzurę i jest ubrany jak WA. VCB - 100% bardziej fajna, imho

holka polka pisze...

z tych najnowszych wszystkie mi się podobały, ale bez szaleństw. Ale już do szału doprowadzają mnie recenzje każdego nowego filmu Allena, że jest to niby "jego najlepszy film od kilkunastu lat" i tak co roku:)

Ania pisze...

Uwielbiam Erykę, zazdroszczę wygranej. My mieliśmy pojechaę na ten koncert ale pogmatwało nam się z terminami i wyszło jak zwykle :(

Ania pisze...

Uwielbiam Erykę, zazdroszczę wygranej. My mieliśmy pojechaę na ten koncert ale pogmatwało nam się z terminami i wyszło jak zwykle :(

Ania pisze...

A co do Allena - szału nie ma ale jak ktoś jest zakochany w Paryżu jak ja to będzie zachwycony...

Miss Cinname pisze...

Zgadzam się, że Allen bez rewelacji...Paryż wybronił ten film. Ale Badu broni się sama:)