poniedziałek, 21 listopada 2011

Wreszcie coś się ruszyło. Przysiadłam do mgr i okazuje się, że jeden rozdział mam skończony. Cały czas biadoliłam, że moja praca będzie najkrótszą pracą ever, a przez brak umiejętności wodolejstwa nikt mi jej nie przyjmie. Podliczając te strony, które już napisałam, wychodzi, że mam 67 stron. Dla mnie to jest wielkie wow i jestem niesamowicie z siebie dumna :)
Weekend i dni go poprzedzające upłynęły pod znakiem taty imprezy urodzinowej (65 lat). Przez kilka dni skanowałam 100 zdjęć, a potem robiłam mu prezentację. Potem trzeba było odebrać tort w kształcie kufla górniczego. Myślę, że był zadowolony a impreza się udała.
Aż mi było dziwnie, bowiem dawno nie nasłuchałam się takiej ilości komplementów. Wystarczy, że wyprostowałam włosy i kilka osób mnie nie poznało, a reszta mówiła, że taka fryzura pasuje do moich rysów. W związku z tym rozpoczęłam już Boże Narodzenie, bo właśnie dzisiaj mama wręczyła mi prostownicę, która ma być prezentem. Już wiadomo po kim mam niecierpliwość z wręczaniem prezentów, w efekcie czego zwykle robię to przed czasem :)

Jutro zabieram mamę i teściową na "Listy do M". Mąż mój osobisty nie chce na to iść, a ja wręcz przeciwnie. Podejrzane jest to, że raczej wszyscy zachwycają się tym filmem, co na polskie realia jest dosyć dziwne:)

1 komentarz:

Judytta pisze...

Faceci to wiem że nie bardzo za tym filmem przepadają ale w kobiecym gronie jak najbardziej :)