poniedziałek, 17 września 2007
indian summer
Chęć do pisania powróciła. Wcześniej wielokrotnie siadałam przed komputerem i jakoś tak wszystko się rozmywało.
Od kilku dni jestem na wielkim endorfinowym kopie, jeśli można to tak nazwać :)
Do naszego ślubu pozostało dosłownie kilka dni, a u mnie wciąż nie ma stresu. Wręcz odwrotnie , z każdym dniem czuję się bardzej szczęśliwa, zupełnie nie wiem, gdzie to się wszystko we mnie mieści.
W sobotę zrobiliśmy wieczór panieńsko- kawalerski z garstką znajomych. Wczoraj na kacu postanowiliśmy wybrać się na Ślężę. Byłam pomysłodawczynią, ale gdzieś tak w połowie drogi przeklinałam siebie. Dzisiaj czuję każdy mięsień, jako że raczej leniwiec ze mnie. Zdecydowanie częściej trzeba się męczyć fizycznie :)
Zeszły tydzień minął pod znakiem mojej choroby, teraz w łóżku swoje wyleżeć musi Prawie-mąż :) Dzięki temu mogę zasiąść z kawą przed kompueterm i na nowo cieszyć się z odkrytych piękności na flickrze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz