Długa to była moja nieobecność tutaj. W dużej mierze spowodowała to rutyna, której się poddałam. Z drugiej strony nie ma szans na wyrwanie się z monotonii aż do 12 lutego, kiedy to kończę sesję. Dwa egz za mną, dwa przede mną.
Dzisiaj jednak robię sobie wolne, wróciłam przed chwilą z Wrocławia i zamierzam robić NIC, a przynajmniej nie podchodzić blisko szkolnych rzeczy. Gramatyka historyczna spokojnie może poczekać do jutra.
Mam również święto wiosny, bowiem Mi. wzięła chęć na kucharzenie i dolatuje mnie z kuchni zapach jakieś pysznej zupy meksykańskiej z mięchem (oczywiście facet gotuje, a co za tym idzie- jedzenie bez mięsa, to nie jedzenie).
W zanadrzu czeka film do oglądnięcia, czeskie piwo do wypicia i Dom i wnętrze do przejrzenia. Na książki zdecydowanie nie mogę patrzeć.
Jakoś pchnę tą sesję do przodu, a potem już będzie z górki.
Zabawne jest to, że Mi jest pytany przez koleżankę jakie ma patenty na udane małżeństwo. Ona jest dopiero 2 miesiące po ślubie, a już ma wątpliwości. Dziewczyna 29 letnia. Dochodzę do wniosku, że nie ważny jest wiek, w którym bierze się ślub. Ludzie wciąż popełniają błędy, a młodym wiekiem nie należy tłumaczyć swoich porażek :)
1 komentarz:
no i jakie ma patenty? ;) chcialabym byc juz 2 miesiace po slubie... a z tym miechem to fakt, moj luby chyba by umarl bez suchej krakowskiej.a pomyslec,ze przez wiele lat byl wegetarianinem! nie umiem sobie tego wyobrazic... na studia chce isc uzupelniajace magisterskie,lingwistyka stosowana.ale co raz czesciej nachodza mnie mysli,ze jestem misiem o zbyt malym rozumku...
Prześlij komentarz