piątek, 30 stycznia 2009
a good year
Cudowny dzień, który traktuję jak weekend i sobotę. Zaczęło się od późnego wstania z łóżka, poprzedzonego moim dosypianiem i czytaniem gazety przez Mi.
Potem nieśpieszne śniadanie w postaci jajek w kokilkach, z których jednak wyszła jajecznica. Ale i tak były pyszne:)
Zamiast się uczyć teorii przekładu, zasiadłam przed monitorem i wzięłam się za oglądanie "Dobrego roku". Idealny film na szarzyznę za oknem. Obok "Ukrytych pragnień" Bertolucciego i "Czekolady" znalazłam kolejny film na pochmurne dni.
Bardzo się cieszę, że dane mi było spędzić parę godzin w Prowansji. A wszystko dzięki tacie, który jechał oglądać kamieniołomy:) Mimo, że miałam jakieś 15 lat, to wciąż przypominam sobie stoki porośnięte winoroślami, uroczą wioskę, której ryneczek pozastawiany był stolikami i kelnerzy z pobliskiego bistro przebiegali przez ulicę z tacami, żeby obsłużyć gości siedzących na rynku. Wspominam również nieletnie upojenie się winem siedząc na owym rynku przy stoliku z kraciastym czerwonym stolikiem i potem noc w hoteliku z trzaskającymi okiennicami z powodu mistralu. Może to i kicz, ale w takie miejsce chciałabym kiedyś powrócić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Fajne masz wspomnienie, w sam raz na melancholię.
Pozdrawiam serdecznie!
Jagoda
To nie kicz, tylko cudne wspomnienia, które ożywają na nowo gdy Ci smutno i źle. Widziałam wszystkie te filmy i uwielbiam je. Sama tęsknię za moimi wakacjami w Toskanii. A propos polecam "Pod słońcem Toskanii", będąc już w tym temacie. Pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz