poniedziałek, 28 maja 2012

Jak ja uwielbiam takie dni. Zieleń za oknem, ciepło, pochmurno i padający deszcz. Przynajmniej mam motywację, żeby w końcu napisać to zakończenie, wydrukować i jutro zawieźć promotorce moją mgr po dwóch latach nieustannej męki. Ciekawe tylko, czy zdołam się obronić przed porodem, czy we wrześniu tuż po porodzie. Znając moje szczęście i to, że nie może być za łatwo, to skłaniam się ku drugiej opcji :) Wyrwę się jutro do Wrocławia, zaliczę szwendanie i jako kobieta z prowincji obczaję sky tower i ichnią galerię. Poza tym życie jakoś nam się toczy. Dziewczynka kopie i wykazuje dużą aktywność, bezsenność męczy, ale wszystko jest do przeżycia. Jestem w połowie 26 tygodnia i jak dotąd przytyłam ok. 7 kilogramów. Biorąc pod uwagę ile pochłaniam, to chyba nie jest źle. Powinnam jednak przystopować, bo przecież nie chcę wyglądać jak wieloryb. A do słodyczy ciągnie i to bardzo... A i wymówki rozgrzeszające nadzwyczaj szybko się znajdują... Jak będę miała mgr z głowy, to biorę się za wicie gniazdka, pranie ubranek i takie tam dyrdymały. Ostatnio wzruszyła mnie reklama telewizyjna, więc wniosek jest jeden - padło mi na mózg :) Polecam niezłe czasopismo wnętrzarskie online http://issuu.com/bohemialiving/docs/casopis_bl_2_final/118

2 komentarze:

markiza pisze...

+7kg miałam w pierwszym trymestrze, byłam wielorybem :D pod koniec każdej ciąży miałam +20kg, nic mi z tego nie zostało na szczęście. miłego czasu wicia gniazdka :)

holka polka pisze...

patrząc na Ciebie, to należysz raczej do osób drobnych. Sama nie jestem otyła, ale do chudzielców też nie można mnie zaliczyć :) pozdrawiam