piątek, 29 lutego 2008

łupy

W ramach wychodzenia z depresji spowodowanej zbliżającym się terminem oddania pierwszego rozdziału, w którym to nie powstało ani jedno zdanie, zafundowałam sobie terapię książkową, zupełnie przypadkiem zresztą.
Trafiłam dzisiaj w tesco na stoisko z przecenionymi książkami i nie mogłam sobie odmówić kupna 2 niezbyt obszernych książeczek za niebotyczną sumę 1.99 zł.
Wiem, że nie powinno się sugerować okładką, ale to właśnie ona przykuła moją uwagę- biała okładka z reprodukcją obrazu Paula Klee. Napisał ją Louis Begley, a zachęciła mnie już zupełnie rekomendacja "The New York Times Book Review" o "pobrzmiewających echach Prousta i analogiach do Śmierci w Wenecji Manna.

Bardziej jednak mam chrapkę na drugą pozycję kolejnego autora, o którym nigdy nie słyszałam- Antonio Tabucchi Requiem, której akcja rozgrywa się w Lizbonie, a sam autor z miłości do Portugalii nauczył się portugalskiego i właśnie tę książkę napisał po portugalsku.

Nie mam umiejętności pięknego pisania o książkach i filmach, więc może lepiej zamilknę.

1 komentarz:

Aleksandra pisze...

o,ja tez nie napisalam jeszcze nawet pol zdania swojego pierwszego rozdzialu :) lacze sie w trudach :)