W ramach wychodzenia z depresji spowodowanej zbliżającym się terminem oddania pierwszego rozdziału, w którym to nie powstało ani jedno zdanie, zafundowałam sobie terapię książkową, zupełnie przypadkiem zresztą.
Trafiłam dzisiaj w tesco na stoisko z przecenionymi książkami i nie mogłam sobie odmówić kupna 2 niezbyt obszernych książeczek za niebotyczną sumę 1.99 zł.
Wiem, że nie powinno się sugerować okładką, ale to właśnie ona przykuła moją uwagę- biała okładka z reprodukcją obrazu Paula Klee. Napisał ją Louis Begley, a zachęciła mnie już zupełnie rekomendacja "The New York Times Book Review" o "pobrzmiewających echach Prousta i analogiach do Śmierci w Wenecji Manna.
Bardziej jednak mam chrapkę na drugą pozycję kolejnego autora, o którym nigdy nie słyszałam- Antonio Tabucchi Requiem, której akcja rozgrywa się w Lizbonie, a sam autor z miłości do Portugalii nauczył się portugalskiego i właśnie tę książkę napisał po portugalsku.
Nie mam umiejętności pięknego pisania o książkach i filmach, więc może lepiej zamilknę.
1 komentarz:
o,ja tez nie napisalam jeszcze nawet pol zdania swojego pierwszego rozdzialu :) lacze sie w trudach :)
Prześlij komentarz