środa, 11 czerwca 2008

tak jak teraz jest

Najgorzej kiedy sobie coś postanowię, a później z własnego lenistwa tego nie dotrzymuję. Tym razem jednak chcę dowieść, że jest inaczej. Po kilku dni niemocy męczę ten ostatni rozdział, żeby w poniedziałek w końcu o oddać, wtedy jeszcze zostanie środowy egzamin i będę wolnym człowiekiem.
Z tej okazji mam w planach zapisanie się do wrocławskiej mediateki i wypożyczanie co i lepszych kąsków i czytanie, czytanie, czytanie.
Nawet z okazji remontu wielgaśnego i długaśnego będę wyrywać się z domu z kocykiem i będę okupowała trawkę u brata. Cudownie.

Wczoraj odwiedziłam fryzjera, żeby podciąć trochę włosy. To trochę skończyło się na całkiem krótkiej fryzurce. Najzabawniejsze jest jednak to, że mam świadomość krótkich włosów, ale kiedy widzę kogoś ściętego "na chłopaka", to myślę, że ma bardzo krótkie włosy, a ja nie :)

Dzisiaj mija nam 5 lat wspólnego bycia... I mam dylemat, świętować, czy nie świętować? Może teraz należy wyzerować liczniki i liczyć od daty ślubu? Ma się te problemy :)

1 komentarz:

Aleksandra pisze...

swietowac wszystko co sie da! :)