Na szczęście cały ten długi weekend za nami i zaczęło się normalne, codzienne życie. Dziwne, że za tym tęskniłam.
Chwila przerwy bardzo się przyda, bowiem zdążyłam już ponownie polakierować szafki nocne, progi i pozbierać graty. Według mnie szafki są piękne i zupełnie mi nie przeszkadza, że kilkudziesięcioletnie egzystowanie sprawiło, że są porozsychane gdzieniegdzie, czy ciut koślawe. Suma sumarum nie wyglądają tak tragicznie, a Mi będzie musiał się do nich przyzwyczaić :)
Pogoda znów słoneczna, więc odkładam na bok książkę Tokarczuk "E. E.". Czytanie o czasach międzywojennych, Breslau, seansach spirytystycznych zdecydowanie bardziej pasuje do deszczowej pogody za oknem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz